GWATEMALA

Gwatemala wyglądała jak więzienie. Wszędzie były kraty. „No to sobie wybraliśmy państwo na początek podróży” – pomyślałem i poczułem, jak stróżka potu spływa mi po czole. Zaraz potem z nerwów zapomniałem kodu dostępu do poczty mailowej, hasła do portalu noclegowego i zgubiłem kartkę z adresem naszego gospodarza. Siedziałem na przystanku autobusowym z dwójką zmęczonych trzydziestogodzinną podróżą dzieci i przerażoną żoną. Nie wiedziałem, gdzie mamy jechać na nocleg, który zorganizowaliśmy wcześniej na Cauchsurfingu!

W Gwatemali poznaliśmy, co to są chiken busy, które w chwili odjazdu zamieniają się w nieprawdopodobne twory. Rządzą się swoimi prawami i zawsze mówią „sí”. Nieważne, gdzie jedziesz, i nieważne, jaką ów twór ma trasę, zakładając, że w ogóle jakąś ma – możesz być pewny, że gdy spytasz o interesujące cię miejsce, zawsze będzie mu pasowało. Raz twór zapewniał mnie, że jedzie właśnie tam, dokąd zmierzamy a potem, po 3 godzinach jazdy, bez żadnego ostrzeżenia oznajmił, że jego trasa pokrywała się z naszą do tego miejsca, a z drugą częścią musimy sobie poradzić sami.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z GWATEMALI





Łopacińskich Świat | Copyright © 2016 www.bestdesign.pl | Wszelkie prawa zastrzeżone.