Pobyt w Salwadorze, jak niewiele punktów naszej podróży, został zaplanowany w Polsce. Rok przed wyprawą na targach turystycznych w Berlinie poznaliśmy gościa, który pracował w salwadorskim ministerstwie turystyki.
Na granicę dostarczył nas prawie zdechły twór. Z Gwatemala City ledwo tu dotarł i z zadowoleniem wypakował balast w postaci zawracających mu głowę podróżnych. Wysiedliśmy na dworcu i piechotą dostaliśmy się na przejście. Formalności graniczne trwały dosłownie kilka minut, bo z jakiegoś powodu tym razem poszło nadzwyczaj sprawnie. Ubrany w elegancki garnitur Roger Lazo czekał już na nas w towarzystwie policjantów. Mieli nam tu już wszędzie towarzyszyć.